MŁOTKI, GWOŻDZIE ... A gdzie dłonie?







Przez połowę życia ręce miałem pełne gwoździ - bardzo fajnie, nie?
Już nawet plemniki zabrały mi kilka - jaką bezużytecznością trzeba być, by nie przebić jajeczka przy użyciu gwoździa? No cóż, ich strata. Teraz ja się zmagam z życiem a one, no cóż, leżały gdzieś na starym brudnym dywanie pełnym wymiocin i pustych butelkach po taniej wódce
Taki niby majster, tylko młotka było brak, co miałem z nimi robić?
Rzucać w złych ludzi? Oni posiadają własne, nie trzymają ich po kieszeniach z myślą, że kiedyś los obdarzy ich młotkiem; najnormalniej świecie je zżerają, pożerają, trawią, niszczą swoje przewody pokarmowe, wydalają je po czym znów biorą do rąk - nie chodzi o ich wartość, chodzi o ilość posiadanych gwoździ.
Dłonie nieszczęśników krwawią - nikt nie powiedział im o narzędziu potrzebnym do budowy rzeczy namacalnych, ręce nie są stworzone do pracy bez narzędzi.
PO CO im moje? Ty masz swoje gwoździe, ja mam swoje gwoździe, oni mają swoje gwoździe, my tez je mamy - i co dalej?
Dalej przychodzi życie i jeśli masz wystarczająco dużo szczęścia, oddasz komuś kilka gwoździ, a on obiecuje, że zbuduje dla ciebie coś pięknego i - zgadnij co? Weźmie je ze sobą, a tobie zostanie zarazem kilka, tylko kilka, ruina materialności zakrapiana nadzieją będzie przypominać ci, że bez młotka to tylko gwóźdź, nawet jeśli do trumny, to cały czas tylko
A później... szukamy ludzi posiadających młotki - mogą wbiĆ je nam w mózgi, w serce, w dłonie.
Mogą zbudować płot, by odgrodzi się od emocjonalnego i nienamacalnego świata, mogą zrobić płot dla innych, by ich ochronić; chcieliby mieć więcej niż jeden - po co mieć dwa samochody, skoro nie potrafisz prowadzić ani jednego?

Rowerem możesz sobie pojeździć, o ile ma koła, kierownicę, ramę... no i hamulce, ale w obecnym tempie życia - po co je komu? Dla niektórych randka z chodnikiem to ta jedyna, a jedyność to nie miłość. Miłość to szkatułka pełna dobroci serca i szczerości; chyba że mówimy o chemicznych związkach zawartych w esencji nieufności, podejrzeń i emocjonalnej zachłanności - tę chowajmy pod chodnikiem ludzi, którzy już dawno
o tym zapomnieli, a teraz ich obślinione i zataczające się dusze próbują przegryźć płytę betonu.

Musisz znaleźć

Odnaleźć

Wyszukać

Wytropić

Nie gwóźdź...

Nie młotek...

A dłoń, która zbuduje twoją duszę i jestestwo.


Nauczy cie, jak to robić i wtedy - i TYLKO WTEDY - możesz zacząć budować.


















































































































































































































































































Komentarze

  1. Tu już totalnie nie wiem, co napisać, więc się jedynie zamelduję. I pójdę szukać odpowiedniej dłoni, bo moje chyba nie wystarczą.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty