Siempre Avante

Pożar.. na ostrzu noża

Ogromny.. niczym ogar




Chcę znów piękne zdania czuć

Chcę zaprzestać swe serce truć

Moja miła, nie chcę duszy pruć.

Chcę szczęście żuć




Więc na pożarcie mnie rzuć

Pozwól wodzie wejść do płuc

Niechaj szyja krzyknie duś

I gdy palce szepną puść..

Ja wciąż tu będe

Sam sobie smutnym happy endem.










Swoją miłość trzymam w kieszeni ulubionych spodni, jest tam bezpieczna, leży obok klucza i paczki czerwonych marlboro i powoli trawi ją ciemmość tklaniny.

Zawiedziona za każdym razem gdy moja dłoń sięga po papierosy, smutna gdyż kolejny raz omijam ją jak stary i buczący samochód na autostradzie.

Bywa ze delikatnie muska me palce gdy dłonie szukają ciepła w zimne jesienne wieczory.
Czasami zawieszam ją pod sufitem wyobrazni by patrzeć jak swobodnie i pięknie tańczy przy rytmicznych postukiwaniach straconych szans i spalającej sie nadzieji.
Moja słodka dziecina, niczym dziecko z jednym rodzicem, bez opieki matki, bez jej ciepłego głosu, bez dotyku delikatniejszego od najdroższych tkanin, bez zapachu jej ciała, bez schronienia przed deszczem tego świata..
Wszystkie inne wyrzucałem, niszczyłem by ocalić siebie, ale tej nie potrafię, to dlatego jest jak jest, nie potrafię pogodzić się z końcem, nie mogę jej wyrzucić, jest dla mnie zbyt ważna, jest tworzywem które scala świat z resztkami mnie, nie mogę zniknąć, muszę-ale nie chcę.

Czekam za zielonym migającym światełkiem na moim telefonie, za nieodebranym połączeniem, za dzwiękiem otwieranych drzwi.
Nie ma słów które opisałyby to jak mocno za wami tęsknie.
Nie mam już chyba żalu ze wszyscy odeszli, ze nie ma juz nikogo, wszechświat raczy wiedzieć czy ktokolwiek jest zdolny trwać przy mnie i byc moim przyjacielem.
Staram sie zaprzyjażnic z samotnoscią, przytulać ją gdy wschodzi słońce i całowac na dobranoc gdy gwiazdy mrugają do matki ziemi.
Przeszkadza samotność, tęsknota, miłość, żal i tona zarzutów wobec samego siebie..
Chciałem dobrze, robiłem co byłem w stanie, może nie zasługuję..
Demony nie pomagają, nie potrafie znienawidzić, nie potrafie zrozumieć ciszy na łączach która boli mocniej niz powinna.
Choroba podsyła ciebie jako osobe która ma to gdzieś, jest juz na innym etapie życia a mnie skasowała z pamięci (Chociaż z drugiej strony wiem ze tak nie jest)

                                                                                                         //Kocham cię z całego serca.


PS. Przepraszam za przecinki, uciekły gdzieś.
   

                            http://www.last.fm/user/Urojony





Up on melancholy hill

There's a plastic tree

Are you here with me

Just looking out on the day

Of another dream








        


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty