Ars longa, vita brevis


Każdy oddech sypiał z samotności

Smutek dozował optymalne dawki szaleństwa

Wir, tornado, zamieć myśli połykała resztki piękna w mózgu


Dziwak, odludek..



"Idź, nie zatrzymuj się, jeszcze odrobinę"


Idź drogi dziwaku, myśl o gwiazdach


Myśl o szanownym Panu księżycu


Gość powietrze w płucach


Wejdź na klif, porozmawiaj z oceanem



Oszczędź im.. Oszczędź im siebie.





Nie ma algorytmu szczęścia, wszak sama próba bawienia się w „if” czy „then” to tylko fałdy tłuszczu na cielsku zmęczonej życiem mózgownicy.
Ale wierzę, że sekwencję upadków i wzlotów przybliżają Nas do poznania samych siebie na tyle, by urozmaicać frywolnie ulatujące dni w uśmiechy, uściski i inne "emocjonalne tabulatory".

Długie lata szukam wzoru endorfinowego upojenia, nawet, gdy życie dokładało zmartwień, trakowalem je jako czarne tło, dzięki któremu łatwiej zauważę migoczące, pełne światła i pokory, odłamki wschodzącego niczym słońce szczęścia - Udawało się! Odziwo!~
Smutek, proza życia, zakwaszone i niewdzięczne sytuację, potrzebne niczym woda kwiatu!

Powinniśmy bardziej szanować smutek - automatycznie szansa na docenienie szczęścia ogromnie wzrośnie!

Problem jest następujący: z reguły doceniamy całość aktualnego szczęścia, zaraz po tym jak je tracimy. Właśnie wtedy (przynajmniej w moim przypadku) rozpatrujemy owe wzloty jako dotyk samego Midasa, dochodzimy do wniosków, wysuwamy tezy, oddzywa się wewnętrzny preor duszy, czuć nieokiełznaną rozpacz. Cała gramatyka bólu i zniewolenia przez własną ślepotę zamyka nas, zasuwa roletę, zatrzaskuje drzwi, ochoczo przy tym wygwizdując melodię hitów z playlisty samego leworękiego.

Apeluję o bycie bardziej człowiekiem aniżeli członkiem aktualnego społeczeństwa, to ważne.


Apropos szczęścia.. kilka tygodni temu, na mym strudzonym ramieniu usiadł motyl, motyl zaiste o urodzie imponującej, rysach wyraziście nieoczywistych, aczkolwiek ujmująco tajemniczych, skrzydła nad wyraz apolińskie - przypominały o pierwszym cukierku, pięknych zachodach słońca i najwspanialszej muzyce..

Motyl przypomniał mi smak szczęścia, ulotny zapach genialnych chwil które wciąż dane mi przeżywać.

Od tamtej pory często przesiaduje na moim ramieniu, przeslodki, urokliwy motyl, koloruje moją zmęczona dusze, nadaje blasku oczom i zachowuje przy tym cały swój urok.

Dziękuję ci motylu, możesz pięknie latać, gdzie tylko zechcesz, a tak często przesiadujesz że mną.











All the leaves on the Giving Tree have fallen






No shade to crawl in underneath.









































//M

Komentarze

Popularne posty